Dzisiejsze pokolenie młodych Polaków to już na pewno nie turyści, którzy podróżują po świecie za jeden uśmiech. To znaczy na pewno z uśmiechem, ale za kwoty często przewyższające średnią krajową i z pewnością do miejsc, do których przeciętnych Polak raczej się nie wybiera… Na tym w końcu polega idea hipsterstwa. Zabytki Chorwacji, tureckie plaże, deptak w Zakopanem?
Nie, w tym roku ogrzewaliśmy się na Wyspach Zielonego Przylądka, jeździliśmy koniem po uzbeckich stepach i rowerem po deszczowym Bilbao, mogliby odpowiedzieć warszawscy hipsterzy. A co w roku następnym, mogliby też zapytać? Dokąd wybierzemy się tylko po to, by być tam, gdzie jeszcze nikt przed nami (a przynajmniej tak nam się wydaje)?
Oto propozycje warte przygładzenia wąsa, a nawet podrapania się po brodzie.
- Truskawiec – miejscowość uzdrowiskowa na Ukrainie, słynąca z sanatoriów. Za niewielką, jak na stosunek ceny do jakości, można zarezerwować w niej turnus leczniczy czy też wypoczynkowy w jednym z domów zdrojowych. Czy warto? Ukraińskie krajobrazy (Karpaty!), bliskość Lwowa czy Drohobycza (czy to nie szczyt hipsterstwa odwiedzić miasto Brunona Schulza?), lecznicze wody, wspaniały klimat, świetne jedzenie i mieszkańcy, dobry poziom opieki medycznej, a wszystko to za przyzwoitą cenę, to czy można chcieć więcej? Chyba tylko wziąć ze sobą do tego legendarnego uzdrowiska rodziców – i to też jest dość hipsterskie, ale jakie wzruszające!
- Bodo – jeśli nazwa tej miejscowości nic ci nie mówi, to znaczy, że o polowaniu na zorzę polarną nie wiesz jeszcze nic. Choć trend podróżowania do Skandynawii oraz Finlandii w celu doświadczenia tego niezwykłego zjawiska atmosferycznego, jakim jest aurora, jest żywy od blisko dziesięciu lat, to właśnie teraz zdaje się osiągać swój szczyt. A dopięcie tego podróżniczego celu jest naprawdę na wyciągnięcie ręki – wsiadamy w samolot tanich linii lotniczych, którym dolatujemy do Norwegii, do Oslo lub Trondheim, a tam już przesiadamy się w pociąg, który zatrzymuje się w Bodo. To idealna miejscówka na wynajęcie małego domku, skąd będziemy mogli każdej nocy z wytężonym wzrokiem patrzeć w rozgwieżdżone niebo. To także idealna… baza wypadowa na pobliskie Lofoty, które zostawiają w sercu jeszcze większy ślad niż spektakl zorzy polarnej.
- Rzym – też mi hipsterka, powiecie, przecież co drugi Polak był lub będzie w ciągu swojego życia w Rzymie (Watykan i w ogóle…). Tak, ale na pewno niewielu z nich będąc w Wiecznym Mieście, nie było w nim po drugiej stronie Tybru, czyli na Zatybrzu. Jedynej w swoim rodzaju, artystycznej dzielnicy tego miasta, które łączy w sobie wszystko to, co najlepsze: włoską kuchnie, wąskie uliczki, na nich grajków, pozbawione tłumów zabytki… Zapytajcie blogerek od mody i urody, gdzie zrobiły sobie najwięcej zdjęć? Idę o zakład, że wokół Koloseum i jednej z fontann i że żadna nie ujęła nawet przez przypadek na swoich fotografiach tej wspaniałej dzielnicy. I dobrze. Wcale by tam nie pasowały.
Jeśli więc prawdą jest, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, będąc już w nim, przejdźcie mostem na Zatybrze. Albo nie – przejedźcie przez ten most tramwajem. Trzecią tego dnia włoską pizzę spalicie w drodze powrotnej…