Jeśli myślimy o grach klasycznych, które zapisały się prawdziwie złotymi zgłoskami na kartach historii szeroko pojętej branży gier komputerowych i konsolowych, to jedną z pierwszych produkcji, jaka większości z nas jednoznacznie przyjdzie do głowy, bez wątpienia będzie „Doom”. To w zasadzie jeden z pierwszych, absolutnych hitów, jaki branży udało się wyprodukować i po latach można go bez wątpienia uznać za symbol lat dziewięćdziesiątych nie tylko w rozwoju gier komputerowych, ale i kultury popularnej w ogóle. „Doom” zyskiwał wielowymiarową sławę na przestrzeni lat – początkowo był po prostu piekielnie dobrą strzelaniną, w której chodziło o dynamiczne przemieszczanie się i dziurawienie pociskami całych hord obrzydliwych demonów.
Z czasem „Doom” dorobił się miana gry klasycznej, natomiast w ostatnich latach swoistym trendem stały się mistrzostwa w tym, na jakim najbardziej nieprawdopodobnym urządzeniu da się tę grę uruchomić. Do tego typu zabaw była ona wprost idealna, ponieważ zajmowała śmiesznie niewielką ilość pamięci i na ten moment wśród najbardziej egzotycznych urządzeń, na których „Doom” działa, plasują się sprzęty takie jak bankomat, drukarka czy urządzenie za pomocą którego można zamawiać jedzenie w restauracjach McDonalds.
Co dalej z „Doom”?
Konkluzja tego wywodu zmierza do wniosku, że „Doom” musiał pojawić się na Androidzie i tak się w końcu stało – pierwsza i druga część została opublikowana w oficjalnej wersji i jest dostępna w sklepie Google za symboliczną wręcz opłatą. Co ciekawe jednak, podobny los spotkał trzecią część „Dooma”, która była wydana już jedenaście lat po drugiej i w swoim czasie zachwycała rewolucją na polu graficznym oraz mechanicznym, a także była swoistym punktem zwrotnym w historii marki. To fascynujące, że za pośrednictwem smartfona możemy doświadczyć niemal pełnej historii marki, która trwa na rynku nieprzerwanie od ponad dwudziestu pięciu lat.
Podobny los spotkał markę GTA, co do której można w dzisiejszych czasach spekulować, czy przebiła już popularnością wśród masowych odbiorców „Dooma”, czy dopiero przyjdzie jej tego czynu dokonać. Seria Grand Theft Auto zaczynała niepozornie – pierwsze części były pełne szkaradnych wręcz pikseli i prostych mechanik, które nawet w czasach premiery gry wydawały się odrobinę przestarzałe.
Prawdopodobnie z tego względu twórcy serii nie przepadają za bardzo za swoimi pierwszymi dziełami i zamiast odradzać ich popularność, tworząc wersje na urządzenia mobilne, postanowili chwycić byka za rogi i odważnie zdecydować się na przeportowanie na system Android i iOS swoich pierwszych „dużych” gier, takich jak GTA III, GTA Vice City, GTA San Andreas oraz kilku innych, pobocznych części tej wspaniałej i ze wszech miar kultowej już serii. To robi wrażenie tym bardziej, że gry wyprodukowane przez Rockstar Games zawsze przytłaczały w swoich czasach skalą i w momencie premiery sprawiały ogromne problemy graczom z nieco słabszymi komputerami osobistymi – w dzisiejszych czasach wszystkie te produkcje możemy włączyć na smartfonie i jest to bez wątpienia coś wspaniałego.