Ciągła presja rozwoju i pracy nad sobą, szybkie tempo życia, milion codziennych obowiązków w pracy i w domu to czynniki, które powodują, że coraz częściej czekamy na wolną sobotę czy inny dzień wolny. Problem dotyczy coraz szerszej grupy otaczających mnie osób. Fakt, że niektórzy to pracoholicy, o czym jeszcze nie do końca są przekonani. Najczęstszym zachowaniem osoby nieodpoczywającej to praca w dzień urlopu, nadrabianie zaległości w sprzątaniu, remontowaniu, zaległych obowiązkach nie poświęcając ani chwili na odpoczynek.
Urlop w naszych realiach staje się luksusem, gdyż zawsze jest coś do zrobienia a przecież szkoda marnować czasu, gdy inni wokół prą do przodu. Można sobie tak żyć i mieć się dobrze, jednak organizm funkcjonuje wówczas na zapalonej czerwonej lampce ostrzegawczej i gdyby to był samochód już dawno pojawilibyśmy się u mechanika. Niestety czerwona lampka w organizmie jest niewidoczna a inne sygnały wysyłane przez ciało ignorujemy, często tłumacząc pogodą, niedospaniem lub stresem w pracy. Wówczas pozostaje miejsce dla papierosa, kawy innych wspomagaczy, które z perspektywy czasu są dla ciała tylko dodatkowym obciążeniem i ciężko się go pozbyć.
Nieświadomość, bądź niestety często ignorancja pozwala nam doprowadzić się do takiego stanu, że lądujemy u lekarza a w najlepszym wypadku na spotkaniu z psychologiem. Wtedy jednak nie wiadomo od czego zacząć, bo tyle jest problemów do rozwiązania. Większość z nas niestety nie trafia do psychologa i tu zaczyna się moment, od którego to już jest równia pochyła. Chyba, że wokół nas są ludzie, którzy widząc sytuację w porę zareagują.
W mojej ocenie, jednym z powodów takiego podejścia do pracy jest kult pracy wpojony w PRL jako propaganda, a w okresie transformacji utrzymany z uwagi na jej brak. Jako pracownicy jesteśmy doceniani, Europa ceni nas jako fachowców i płaci pieniądze, które w kraju przeliczone na złotówki dają możliwości, bo dopiero od niedawna możemy zarobić trochę lepsze stawki u naszych pracodawców.
Patrząc na system wynagrodzeń w Polsce to daleko nam jeszcze do Europy, stąd ciągłą emigracja zarobkowa. Dziś jednak już nie dogonimy Zachodu, tak jak nam to wszyscy obiecują, gdyż aby to uczynić jako pracownicy powinniśmy mieć przyzwoitą opiekę zdrowotną, systemy ubezpieczeń na wypadek chorób lub innych wydarzeń życiowych, które rekompensują chwilową przerwę w pracy i związane z tym koszty leczenia.
Nie mówiąc już o wyjazdach urlopowych nie tylko raz w roku, co powodowane jest również sytuacją finansową. Sporo z nas, obecnie czynnych zawodowo, aby móc podjąć pracę zmieniło miejsce zamieszkania i np. zaciągnęło kredyt hipoteczny, co obecnie jest znaczącym obciążeniem dla domowego budżetu. System emerytalny też nie pozostawia złudzeń, że na emeryturze odpoczniemy a przynajmniej nie będziemy martwić się o swoją finansową przyszłość. Więc podejmujemy dodatkowe działania, które i tak zjadają koszty życia, podatki i inne opłaty.
Stąd nasze samopoczucie i myśli o wolnej sobocie. Kumulujące się zmęczenie, tempo pracy i narastające obowiązki w pracy i w domu to wynik zmian globalnych i gospodarczych, do których sam pracownik bez wsparcia nie jest w stanie się dostosować. Świadomość, że niewiele możemy z tym zrobić nie rozwiążą wszechobecne szkolenia i poradniki motywacyjne, bo konkurencja jest tak duża, że podjęcie działań zmieniających takie położenie wymaga nakładu czasu, środków finansowych a przede wszystkim siły i fizycznej i psychicznej.
Czy da się nie tęsknić za sobotą?
Niektórym się to udaje, jednak są to jednostki wybitne lub z odrobiną szczęścia. Opisana świadomość powoduje stałe napięcie nerwowe, frustracje, brak perspektyw na zmianę co trudno zniwelować od tak wyjazdem na urlop. Zaś podwyżka kosztów uzyskania przychodów dla pracownika w stosunku do przywilejów firm, nie zniweluje przemian, które pojawiły się w Polsce na skutek wprowadzenia zagranicznego biznesu. Nasz rynek pracy nie broni pracownika, Państwowa Inspekcja Pracy też nie ma wypracowanej polityki jak również strategii dziania na zmiany ryku pracy.
Istotne jest to, że rynek pracy na równi traktuje pracownika z Polski z obcokrajowcem, co oznacza że w tych warunkach przeciętny polski pracownik przegrywa walkę o etat, awans z obcokrajowcem, gdyż ten drugi zna biegle języki, często wskazuje kwalifikacje, które może zdobyć tylko młodzież, ma pieniądze na zagospodarowanie gdyż życie w Polsce dla przyjeżdżających z zachodu Europy jest tanie. No i samo to, że nie pochodzi z Polski jest nadal, nie wiedzieć czemu, atutem.
Stąd dla niektórych, jedyną teraźniejszą nadzieją to spędzenie wolnej, tylko naszej soboty. I chociaż jest to niewiarygodne niektórzy pracujący nie mają więcej nic, niż ten sobotni czas tylko dla siebie. Zaś w niedzielę pojawia się stres związany z powrotem do pracy w poniedziałek i myśli o terminach, obowiązkach i innych czynnościach, których wykonanie często nie prowadzi do awansu albo lepszej perspektywy finansowej.